środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 3


Jedziemy w ciszy już jakieś pół drogi,nikt się nie odzywa.Są zszokowani bo rzuciłem się na Ashton'a.Nawet nie wiem czemu,,Dlatego,że może chciałeś przelecieć tą laskę a on zniszczył twój plan"-moja podświadomość patrzy na mnie znad okularów słonecznych uśmiechając się kpiąco.A może to co innego?.Zacząłem kręcić głową żeby pozbyć się tej myśli,muszę o tym jeszcze pomyśleć.Podjechaliśmy pod dom a ja wprowadziłem samochód do garażu.Wszyscy wysiedli i poszli do mojego domu.Ja w nim żądze więc jest mój.Wszedłem przez drzwi od strony garażu,nikogo w zasięgu wzroku ,,Pochowali się przed tobą tak się boją" prycha moja podświadomość, a ja marszczę brwi.Kieruje się do salonu a tam siedzi mój brat i koleś którego się tu nie spodziewałem.Obaj spojrzeli na mnie i wstali.
-Jordan-powiedział Tristan zaskakująco spokojnie-Pan Cholding
-Wiem kim on jest-powiedziałem bardziej złośliwie niż zamierzałem a Tristan spojrzał do mnie spode łba.
-No tak Tristanie my się znamy,ale nie wiedziałem,że mnie pamięta-powiedział Cholding
-Jak mógł bym nie zapamiętać takiej mordy jak twoja-zaśmiałem się a on do mnie dołączył i zamkną w męskim uścisku.Usiedliśmy i rozmawialiśmy,w pewnym momencie poczułem,że wraca do mnie druga połowa mojego charakteru-ta milsza.Natychmiast przystopowałem z miłością do świata.W pewnym momencie rozmowa zeszła na nie co gorszą drogę.Cholding poprawił się na kanapie.
-Chłopcy trudno mi to mówić...ale...ehhh...-Schował twarz,i po tym już wiem,że coś się stało.
-Mark-Tristan próbował wyczytać jego myśli widać to było po jego minie,nie jest łatwym facetem a co dopiero bratem.
-Wasza matka....-powiedział,ale ze strasznym smutkiem i współczuciem
-Co z nią?!-zaniepokoił się Tristan,ja milczałem chciałem najpierw usłyszeć co się stało a dopiero opanowywać emocje.Mark wstał i zaczął chodzić po pokoju.
-Ona...zostawiła was-powiedział i stanął,po jego słowach cała krew odeszła mi z twarzy.Boże,ale że co umarła?Odzeszła,czyli,że nas nie chce?Odeszła bo nie kocha nas?-Co mam przez to rozumieć.
-Ale jak zostawiła,zmarła czy odeszła?-moje pytanie zadał Tristan.Mark pokręcił głową i spuścił wzrok.Czyli odeszła,nie kocha nas,nie kocha Eliz,Trisa mnie to rozumiem bydle  nie człowiek,ale ich,moja siostrzyczkę małą bezbronną.Boże.W mojej głowie pojawił się mętlik.I co teraz?Poczułem,że po policzkach spływa mi łza,szybko ją starłem.Wstałem i poszedłem do pokoju.I co teraz?I co teraz?I co teraz?-powtarzałem to pytanie jak mantrę.Usłyszałem pukanie i cichu głos siostry.Podszedłem szybko do drzwi by po chwili znaleźć się w szczelnym uścisku z siostrą.Łzy popłynęły.Eliz jest jak miód na moje serce-uspokaja mnie i wspiera burzy mur do mojego serca który wybudowałem.
***
Z samego rana,czułem się jak trup.Po otworzeniu oczu miałem ochotę...nawet nie wiem na co po prostu czułem się jak nigdy,ale jedno wiedziałem teraz ja muszę chronić moją siostrę,nie Tris nie Mark...ja.Szybko wstałem i spojrzałem na godzinę 5:30 ,,No chyba cię popierdoliło" warknęła moja podświadomość,ale ja wiedziałem co muszę zrobić,więc poszedłem do łazienki.Wziąłem szybki prysznic umyłem się i ułożyłem włosy.Ubrałem spodenki,bluzkę,bluzę i buty do biegania i zszedłem na dół.Cały dom jeszcze śpi,tym lepiej.Nalałem sobie wody do szklanki którą szybko opróżniłem do samego dna.Pobiegłem jeszcze po iPod'a i słuchawki i poszedłem pobiegać.Byłem wysportowany co roku zajmuje 1 miejsce w lekkoatletyce.Ale teraz muszę bardziej popracować nad mięśniami rąk.Po 30 min.biegu w miasto do parku i z powrotem tutaj,nie byłem,aż tak zdyszany jak sobie wyobrażałem.Wszedłem do domu.Nadal cisza.Spojrzałem na zegarek 6:20 ,,Pewnie,że śpią tylko ty jesteś taki popieprzony i biegasz tak wcześnie rano" burknęła moja podświadomość.Napiłem się wody po czym poszedłem jeszcze poćwiczyć.Po jakiś 2 godzinach może 3-ch.,usłyszałem kroki.Czyli się już obudzili.Odłożyłem sztangę i usiadłem.Zacząłem słuchać by wiedzieć co robią.Westchnąłem zrezygnowany gdy nie udało mi się rozpoznać i wytarłem ręcznikiem twarz,po czym poszedłem do góry schodami by zderzyć się z moją rodziną.Gdy otworzyłem drzwi,zobaczyłem istny armagedon,Eliz latała po salonie szukając czegoś,Tris robił śniadanie a przy wysepce siedział...Mark? Co on tu robi?-Myślałem,ze nas olał.,,Może powinien" zakpiła sobie ze mnie moja podświadomość.Przewróciłem oczami i skierowałem się do wysepki.Usiadłem koło Mark'a
-Och-powiedział i zakrył nos-Jordan jesteś spocony,śmierdzisz
Na jego słowa wszyscy wybuchli śmiechem,ale nie ja.Powąchałem się i wzruszyłem ramionami-bywało gorzej.
-Braciszku idź się umyć inaczej śniadania nie dostaniesz-powiedział przesłodzonym głosem Tris,zmrużyłem oczy-Co mu się stało?Nigdy nie był taki miły.Wstałem znudzony i poszedłem się umuć,po 10 min.zszedłem gotowy do wyjścia.Usiadłem na krześle przy wysepce.Teraz w kuchni rządził Mark.
-Emmm...-nie wiedziałem jak sie spytać skąd się tu wziął i czemu został
-Wiem o co chcesz zapytać-powiedział nie patrząc na mnie tylko zawijając kanapki w papier śniadaniowy-Zastanawiasz się czemu zostałem
-W sumie zajebiście było by wiedzieć-powiedziałem,a ten się uśmiechną pod nosem.
-Pomyślałem,że pomogę wam w życiu,żebyście mogli dorosnąć-powiedział i podał mi śniadanie a ja podziękowałem bezgłośnie.
-O której kończysz dzisiaj?-spytał i spojrzał na mnie
-O 15:00-powiedziałem
-Zabierzesz ze sobą siostrę-odrzekł i zaczął sprzątać
-Oczywiście,zawsze to robię-powiedziałem z wyrzutem i wstałem z krzesła.
-Przepraszam,nie wiedziałem-spojrzał na mnie
-Nie masz za co,mogłeś nie wiedzieć-wzruszyłem ramionami i ruszyłem do drzwi.
-Eli!!!-krzyknąłem
-Już schodzę!!!-odkrzyknęła i tak własnie było usłyszałem jej kroki gdy zaczęła schodzić po schodach.Wyglądała wow,jak zwykle zresztą.Pożegnała się z Mark'iem i Tristian'em i poszliśmy do garażu.A tam nie mogłem uwierzyć w to co widzę,stał mój samochód naprawiony.Spojrzałem na wieszak a tam wisiały kluczyki z napisem ,,Naprawiony możesz jeździć,i nie bierz więcej mojego samochodu".Zaśmiałem się i wziąłem kluczyki.Wsiedliśmy i pojechaliśmy.Pod szkołą nie odbyło się od komentarzy jaki to mam niezły "wózek".Wiem to!!!Przy bramie stali Ashton i Alex a obok niego Emily i słodka blondynka z parku Klaris.Zaparkowałem a ich spojrzenia skierowały się na mnie i moją siostrę wysiadającą z samochodu.Zamknąłem pojazd przyciskiem a kluczyki schowałem do kieszeni bejsbolówki.Zaczęliśmy kierować się w stronę bramy by wejść do szkoły.Jak na nich patrze to jestem wściekły,chyba sam na siebie,że tak zareagowałem gdy Ashton czepiał się tej dziewczyny.No,ale jak nie będziemy przestrzegać zasad to nikt nie będzie miał do nas szacunku.Gdy przechodziłem koło bramy nawet na nich nie spojrzałem.Nagle poczułem szarpnięcie,więc się obróciłem,moja siostra tez się obróciła.
Stanąłem twarzą w twarz z Ashton'em.Kurwa ,ale wygląda ,jakby miał kaca.,,Może ma tego nie wiesz"zakpiła podświadomość.
-Jordan-powiedział a w jego oczach widniały przeprosiny-Przepraszam
-Za co mnie przepraszasz?-na mojej twarzy widniała teraz powaga
-Za mój wczorajszy wyskok,nie powinienem tak się czepiać tej dziewczyny,przecież jesteś jednym z najprzystojniejszych facetów w tej szkole...tuż po mnie-zaśmiał się by rozładować emocje
-Nie pochlebiaj tak sobie-uśmiechnąłem się-Z resztą tez powinienem przeprosić,nie powinienem tak na ciebie naskakiwać,ale dobrze wiesz jakie są zasady...
-Tak wiem,przepraszam-powiedział przerywając mi a ja zmroziłem go wzrokiem-Oj choć tu misiek
Podeszliśmy do siebie i zrobiliśmy wielkiego Misiaka.Gdy zadzwonił dzwonek skierowaliśmy się wszyscy szczęśliwi do szkoły.
_ _
I jakie wasze opinie? proszę o komy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz